poniedziałek, 7 listopada 2011

Naciąganie nowo założonych firm - Ostrzeżenie!

Na każdym kroku trzeba uważać na oszustów! Parę dni po założeniu DG otrzymałam pismo dotyczące wpisania mojej firmy do rejestru polskich firm i działalności gospodarczych z dołączonym blankietem opłaty w wysokości 196 zł. Na pierwszy rzut oka wyglądało to tak jakbym musiała zapłacić za założenie DG i od razu wzbudziło to moją czujność, gdyż wiedziałam, że założenie działalności gospodarczej  jest BEZPŁATNE. Po dokładniejszym wczytaniu się w drobny druczek (całe pismo napisane nienaturalnie małą czcionką poza wytłuszczonymi nagłówkami  o wpisie do rejestru... ) odnalazła się informacja, że rejestracja jest dobrowolna, pismo rzuciłam w kąt i zapomniałam o sprawie.
Dwa dni później dostałam kolejne pismo tym razem z Krajowego Rejestru Pracowników i Pracodawców z kolejnym załączonym blankietem opłat tym razem w wysokości 115 zł.
 I tu już trochę zwątpiłam. Po pierwsze dlatego, że pismo zaczyna się zwrotem dokonano wpisu do Centralnej Ewidencji  i Informacji o DG, potem powołują się na jakieś Art. ustawy a na końcu podają nieprzekraczalny termin w którym mam rachunek uregulować.  Oczywiście nie będę nic płacić przed sprawdzeniem z czym mam do czynienia i po konsultacji z wujkiem Google dowiedziałam się że to kolejni oszuści.  
Zastanawia mnie ile osób bezmyślnie i automatycznie zapłaciło takie rachunki sądząc że to jakieś wymagane opłaty za otworzenie działalności gospodarczej.
Zastanawia mnie również łatwa dostępność moich danych i ile jeszcze podobnych pism dostanę od naciągaczy i cwaniaków chcących się łatwo wzbogacić czyimś kosztem i czyjąś nieświadomością.

Poniżej skan wspomnianego pisma:


piątek, 4 listopada 2011

Raport z Akcji Znicz

Dzisiaj obiecany raport za sprzedaży zniczy. Ogólnie bilans jest dodatni zainwestowane pieniądze w towar się zwróciły  (co na początek było najważniejsze ), wystarczyło na opłaty typu ZUS, Skarbówka,opłatę za miejsce i została lekka górka w wysokości 2500 zł. Zostało również trochę towaru którego sprzedaż będzie już tylko czystym zyskiem. Trzeba jeszcze tylko zrobić remanent żeby podliczyć jego wartość  i sytuacja stanie się jasna. Jak widać kokosów wielkich na zniczach nie zarobiłam ale wydaje mi się, że to i tak zawsze lepsze od siedzenia w domu i biadolenia na brak kasy i możliwości dorobienia. Od czegoś trzeba zacząć a każdy dodatkowy grosz się przyda. Czy w przyszłym roku mam zamiar dalej sprzedawać znicze? Z pewnością się pokuszę, tym bardziej ze został mi towar (chyba, że wpadnę na coś bardziej dochodowego, że to się faktycznie nie będzie opłacało) Poza tym wyciągnęłam już pewne wnioski co do miejsca w którym stałam (gdzie jednak byłoby lepiej się przenieść), co do asortymentu w jaki znicze lepiej inwestować, co lepiej schodzi a co gorzej itp. Ponadto zarobione pieniądze mam zamiar zainwestować w przyczepkę która jest niezbędna  do przewozu towaru gdy nie ma się dużego samochodu. W tym roku dysponowałam pożyczoną przyczepką, a wiadomo, że co swoje to swoje, jak nie przyda się do tego to do czegoś innego.
Czy dla was jest to gra warta świeczki? Czy byście sobie  odpuścili?

Teraz mam trochę inny problem, działalność otworzona za listopad  ZUS muszę zapłacić więc wypadałoby coś jeszcze zacząć w tym miesiącu robić, żeby zarobić na ten ZUS i kręcić coś dalej  w innym przypadku z końcem listopada działalność  będę musiała zawiesić przy braku perspektyw.  Problem w tym, że  nie mam za bardzo pomysłu za co by się tu wziąć żeby to dalej pociągnąć także wszelkie realne sugestie mile widziane ;)

środa, 26 października 2011

Markety - czyli jak wykończyć małego przedsiębiorcę

Dzisiaj trochę pesymistycznie bo entuzjazm związany z moją działalnością mi nieco osłabł. A dokładniej osłabł mi po przejrzeniu ulotki jednego z marketów w moim mieście. Oczywiście ulotka przedstawiała ofertę sprzedawanych zniczy a cena proponowana przez market mnie dobiła. Otóż market reklamuje jeden ze zniczy średniej wielkości, który również posiadam w asortymencie w cenie 2,29zł natomiast mnie wyprodukowanie tego znicza (czytaj zakup w hurtowni szkła, osobny zakup wypraski - parafiny, tuby na parafinę, knota, kapturka i podstawki które następnie trzeba pomalować w moim przypadku ozłocić, a następnie poskładanie wszystkiego razem) kosztuje 2,50zł.  Zastanawia mnie po jakiej cenie oni kupują te znicze, że opłaca im się na nich zarabiać? A może się  nie opłaca zarabiać tylko  chcą przyciągnąć klientów, którzy kupując ten znicz skuszą się na następne? I teraz kolejny przykład, w tym samym markecie oferują malutkie znicze w cenie 2,99 z kolei te same znicze u mnie kosztują 1,60zł  trochę paradoks co nie? Mniejszy znicz droższy od 2-3 razy większego.
W każdym bądź razie  nawał zniczy jaki obserwuję we wszystkich marketach trochę mnie przeraża i de motywuje, ale staram się nadal nastrajać pozytywnie. Ciężka próba przede mną, ale muszę ją przetrwać, a czy wyjdę obronną ręką z tego się dopiero okaże już 2 listopada.

Póki co na tyle z moich biznesowych początków  i wrażeń.

poniedziałek, 17 października 2011

Działalność otworzona

Pestka wróciła i melduje że nie obija się jakby na to wszystko wskazywało. Wprawdzie bloga nieco zaniedbałam  ale za to pracowałam nad nowym projektem  który w końcu doczekał się wdrożenia w życie.
Projekt związany ze zbliżającym się świętem Wszystkich Świętych i jak już można się domyśleć nosi nazwę "Akcja znicz". Czy da się na tym zarobić? Wierzę że tak! Z zaciągniętych źródeł informacji dowiedziałam się że może to być całkiem dochodowy sezonowy biznes. W prawdzie z roku na rok tendencja zarobkowa jest  niestety coraz mniejsza ale i tak idzie na tym wyjść na swoje jak twierdzą osoby które w tym biznesie siedzą od kilku lat. Niestety jak zwykle markety tworzą niszczącą konkurencję pochłaniając niemałe grono potencjalnych klientów to raz, a dwa że i konkurencja małych producentów zniczy rośnie. Coś w życiu trzeba robić a nie tylko marudzić, narzekać itp. więc zakasałam rękawy i wzięłam się do walki, zainwestowałam nie mało szmalu, włożyłam całą masę energii (w dostawy półproduktów, malowanie, składanie zniczy, pakowanie itp.) a teraz pomału upłynniam towar w oczekiwaniu na zwrot kapitału i w końcu zyski :)
Oczywiście punkt kulminacyjny będzie 1 listopada i rozstrzygający o zyskowności całego przedsięwzięcia.
No i to by było w skrócie tyle na temat moich działań w drodze do założonego celu zarobienia 100 tysięcy złotych.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Grzybobranie - pomysł na sezonowy biznes

Myślę, że sezonowe sposoby zarabiania pieniędzy mogą być naprawdę zyskowne. Jednym z pomysłów na  taki sezonowy zarobek jest zbieranie i sprzedawanie darów lasu w postaci jagód i grzybów (oczywiście jeśli się na grzybach znamy!!!!). Grzyby i jagody są powszechnie dostępne dla wszystkich w pobliskich lasach, potrzebne są jedynie przede wszystkim chęci (tu do jagód)  i widza jeśli chodzi o grzyby (choć chęci też).
W tym roku wysypu na jagody nie było, co powodowało, że litr jagód kosztował 20 zł (przynajmniej u mnie), 5 l daje nam zarobek 100 zł czyli całkiem sensowna dniówka, pytanie ile czasu nam zajmie ich zbieranie i sprzedanie ale na pewno jest to zyskowne ( w najgorszy przypadku zrobimy zapas pierogów z jagodami na zimę a to też oszczędność ;)).

Co się ma tyczyć grzybów zarobek też jest nie mały, jeśli na grzybach się znamy, mamy trochę farta przy zbieraniu i trafimy na wysyp prawdziwków nasza dniówka może wynieść nawet z 2-3 stówki.
Sezon grzybowy w mojej okolicy uważam za rozpoczęty, grzybiarze coraz liczniej  przystają na okolicznym rynku i sprzedają swoje zbiory. 
Idąc dalej można pokusić się na suszenie grzybów i sprzedawanie już gotowego produktu w postaci suszonych grzybów, idąc jeszcze dalej możemy sprzedawać marynowane grzybki, a to z cebulką, a to bez, w zależności od upodobań klientów. 

Osobiście uwielbiam zbierać grzyby i tylko raz w życiu kupiłam grzyby na targu (marnowane rydze na krupówkach u mnie ich nie ma ;) ). Tak więc jeśli trafimy na zaprawionych grzybiarzy, raczej nam grzybów nie kupią gdyż wolą sami je uzbierać, ale jest grupa klientów którzy a to z wygody, a to z braku czasu chętnie grzyby nabędą. 

A co wy myślicie o takim pomyśle?

wtorek, 2 sierpnia 2011

Plany na sierpień

Plany na sierpień to w większości plany osobiste - wakacyjne:
wydatkowo na 17 dniowy urlop planuję wydać ok. 2 000 -  2 500 zł. Jeżeli uda mi się jeszcze coś przywieść z powrotem będzie to na plus, jeżeli nie trudno, jeśli będę musiała pociągnąć coś z karty cóż też przeżyję, choć mam nadzieję do tego nie dopuścić. Mało czy  dużo na wakacyjny urlop? Ocenicie sami. Urlop będzie należał do kategorii wycieczki objazdowej organizowanej na własną rękę, wraz ze znajomą parą. Trasa - wybrzeże Chorwacji - północne - środkowe Włochy (tak aby zahaczyć o Rzym). Noclegi niezaplanowane, będziemy szukać tanich kwaterek, korzystać z pól namiotowych campingowych itp. Główna zasada wyjazdu zobaczyć jak najwięcej za stosunkowo jak najmniej, oczywiście wypośrodkujemy zwiedzanie z odpoczynkiem (plażowaniem), dla równowagi.  Wyżywienie na drogę częściowo zabieramy ze sobą aby zmniejszyć koszty (konserwy, gotowe sosy, makaron, ryż i takie tam oczywiście butla gazowa w zapasie). 
Oczywiście lokalnego jedzonka również popróbujemy, bo grzech by było nie spróbować nowości kulinarnych i miejscowych specjałów :)

Poza tym w sierpniu zobowiązuje się do napisania 10 porad na stronie zaradni.pl  
Za cel stawiam zgromadzenie na koncie zaradnych 100 zł do wypłaty do końca bieżącego roku. Na chwilę obecną na moim koncie widnieje 29 zł ( w zeszłym roku napisałam kilka porad i tak sobie konto było zakurzone, nie używane, jakiś czas temu tam  zajrzałam i ku zdziwieniu zobaczyłam całkiem konkretną kwotę - spodziewałam się góra pięciu złotych). I tak więc postanowiłam zacząć systematycznie wstawiać porady, przynajmniej  po 10 w miesiącu co da razem do końca roku min. 50 nowych porad. Czy to wystarczy do wypłaty środków nie wiem, ale warto spróbować, dobra każda złotówka a ta stówka się kiedyś i tak uzbiera jestem cierpliwa.

No i najważniejsze przed wyjazdem muszę zrobić rozeznanie pod mój nowy pomysł na biznes- jeszcze będę tajemnicza i nie napisze co to jest konkretnie. 

I to by było na tyle, czuje że ten miesiąc bardzo szybko zleci ....

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Podsumowanie lipca

Projekt z otworzeniem sklepu z pieczywem na chwilę obecną stanął w miejscu i chyba szybko nie ruszy. Poszukiwania lokalu okazały się niewypałem, obejrzałam 2 potencjalne lokale, jednak po dokładnym zbadaniu terenu stwierdziłam za dużą konkurencję w ich pobliżu. Lokalizacja jednego i drugiego lokalu nie była również oszałamiająca, a zaproponowany czynsz też nie zachęcał do podjęcia ryzyka. Poza tym skupiłam się na obserwacji nowego sklepu z pieczywem na moim osiedlu stwierdzając przeciętne nim zainteresowanie tutejszych mieszkańców, co również trochę ostudziło mój zapał co do tego typu biznesu. Wiem, że początki zawsze są ciężkie żeby zjednać sobie klientów, a  pracując na tak małej marży, utrzymać ten biznes jest tym bardziej ciężko.
Więc  póki co zawieszam działania związane otwarciem sklepu z pieczywem (być może jeszcze do niego wrócę, jeśli znajdę lokal w odpowiedniej lokalizacji narazie jednak takowego nie ma).

To, że jeden pomysł nie wypalił, nie oznacza jednak że się poddaje, mam już pewne plany co do innej branży, o czym napiszę za jakiś czas.

Stan portfela nie powiększył się (przez nie małe wydatki), ale również nie uszczuplił więc nie jest najgorzej, zobaczymy co przyniesie sierpień.

Generalnie trochę jestem na siebie zła, za małą częstotliwość pisania na blogu, ale z organizacją czasu jest u mnie trochę kiepsko, sierpień też zapowiada się nie lepszy ze względu na urlop. Więc dopiero od września mam nadzieję się poprawić.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Inne posty Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...